Leandro ożenił się z łęcznianką

Opublikowano:
Autor:

Leandro ożenił się z łęcznianką - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Przyjazd do naszego miasta okazał się dla brazylijskiego piłkarza nie tylko dobrym krokiem w karierze sportowej. Dzięki grze w Górniku Łęczna Leandro znalazł kobietę swojego życia i wziął niedawno ślub z Martą Kalinowską z Łęcznej. 

Poznali się w jednej z łęczyńskich restauracji. Na początku musieli posługiwać się internetowym translatorem, bo brazylijski piłkarz dopiero uczył się języka polskiego. Marta i Leo przełamywali też różnice kulturowe, które dostarczyły im wiele zabawnych sytuacji.

Brazylijczycy są od nas bardziej otwarci, spontaniczni i bezpośredni. Kiedy więc Leo poznał moją mamę, wcale nie mówił do niej „proszę pani”. Już w pierwszych dniach, kiedy siedzieliśmy przy herbacie, Leo wołał „mama, a jest cukier?” Było to dla niej bardzo miłe - opowiada Marta. Śmiesznie bywało też na pierwszych randkach. - W języku portugalskim witamy się i żegnamy tym samym zwrotem. Myślałem, że w polskim jest podobnie. Zjedliśmy więc obiad, zapłaciliśmy rachunek, no to mówię „dziękuję, dzień dobry”. Nagle pół restauracji w śmiech – opowiada Leandro.

- Mimo takich śmiesznych „wpadek”, Brazylijczyk mówiący już w pięciu językach, bardzo dobrze radzi sobie z polskim. Dzięki temu Leandro lepiej dogaduje się na boisku, w czym wielką zasługę ma jego żona. Jak mówi Leo, Marta jest dla niego także najlepszym psychologiem i osobą, która przygotowuje mu posiłki, wpływające pozytywnie na jego formę.

- To nieprawda, że dziewczyna czy żona piłkarza ma łatwe życie. Jeśli chcemy stworzyć dobry związek, ja muszę się dostosować do trybu życia mojego męża, którego rytm wyznaczają codzienne treningi i mecze. Dobrze też, że jestem domatorką, bo Leo musi regenerować siły i nie ma mowy o wycieczkach czy imprezach. Zawód piłkarza to także duże obciążenie psychiczne, a przegrany mecz przenosi się na życie domowe – dodaje Marta, która jest na wszystkich niewyjazdowych meczach Górnika. - Kiedy wychodzę na boisko, to zawsze najpierw patrzę na trybuny i szukam wzrokiem Marty – mówi Leo.

Żona piłkarza nie może też zanadto przywiązywać się do miejsca zamieszkania. - Nie wiemy co będzie za rok czy nawet kilka miesięcy, w każdej chwili Leo może mieć jakąś propozycję i będziemy się przenosić, dostosuję się do przebiegu jego kariery. Jestem gotowa na wyjazd także na inny kontynent – przyznaje Marta. Brazylijczykowi bardzo podoba się w Polsce. - To spokojne miejsce. W Brazylii nie do pomyślenia jest na przykład wyjść z domu wieczorem na piwo. Ludzie się boją – mówi Leandro.

Zanim Marta i Leo wzięli ślub, musieli przebrnąć przez wiele formalności. Ich załatwianie, m. in. tłumaczenie dokumentów trwało około pół roku. Polskie prawo nie pozwala na przyjęcie trzech nazwisk, dlatego Marta chcąc zachować własne, musiała też wybrać jedno z nazwisk Leandra, który zgodnie z brazylijską tradycją ma dwa zarówno po tacie i po mamie: Messias dos Santos(wybrała Messias).

Przed ślubem Leo musiał przećwiczyć niełatwą dla obcokrajowców formułę „uroczyście oświadczam”. Marta i Leo są szczęśliwymi nowożeńcami od niedzieli 23 kwietnia. Ślub odbył się w Puchaczowie.

Zdjęcie

 

Zdjęcie

Zdjęcie

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE